BESKID NISKI

archipelag
na Morzu Dzikim

W naszym BeNiu są: Wysowa-Zdrój oraz nieco dalej Wapienne. W kierunku na Okcydent mamy Krynicę. Takie okoliczności plus nasze własne źródła, to carte blanche dla tytułu: Ropki-Zdrój. Gdy dodamy do tego rzeki, strumyki, bobrowiska, a zwłaszcza figlarne kropelki, ten wszystek akwen z archipelagiem beskidzkich wypukłości, to kraina DZIKIEJ WODY.

Wysowa leży tuż za przełęczą. To „górka rozrządowa” Gór Hańczowskich i regionalnego – turystycznego zamieszania. Jest kurortem całkiem niewielkim, raczej skromnym kurorcikiem, będącym w bardzo prowincjonalnym charakterze. Jest niezadeptakowana i w dodatku położona na końcu świata. Można by rzec za „Pożegnaniem z Afryką”, że dalej mieszkają już tylko smoki. Inwentarz balneologiczny wskazuje, że wody smrodliwe są tu omal na wszystko. Taki przykładowo „Franciszek”, zwany czule Franiem, jest remedium na niebotycznego kaca, co potwierdzi każdy tubylec. Uzdrowisko ma wiekowy Stary Dom Zdrojowy i odbudowaną po pożarze pijalnię projektu tego Stryjeńskiego. Jest tu też park zdrojowy ładnie odnowiony, a w nim baseny w formie niepokaźnego aquaparku. Wysowa ma swój fajowy event, jesienne Święto Rydza, „najbardziej rude wydarzenie w Polsce”.

Wapienne jest mocniej swojskie. Bo w istocie to maleńka wieś u stóp Magurskiego Parku Narodowego, którą można przedreptać od krańca do krańca w kilka minut. Ma za to niuanse historii swej intrygujące, choćby fakt taki, że wojacy napoleońscy leczyli tu wodami siarczkowymi „wstydliwe choroby” nabyte w kampanii moskiewskiej. Toteż prędzej zdrojowisko powinno zwać się Siarkowe. Ale jest Wapienne i niech mu tak będzie.