szałas lamy
Jest to sypialnia z przedpokojem w stylu himalajskich lodge – schronisk na trekingowych ścieżkach, ubarwionych tybetańskimi akcentami. Nnno może nie dosłownie, bo w lodge’u jest tylko prycza i nic więcej. Ale nasze Momo (momo to pierożki tybetańskie gotowane na parze) wyprawia się dalej, hen poza konwencję ascetycznych interiorów. Ma w sobie to surowe „coś”, bo i kamienie, i stare drewno, ale jest barwne i niuansowe, jak domostwa Sikkimu czy Ladakhu, które kuszą paletą mocnych kolorów: bordo, czerwieni, pomarańczy… A do tego dosłownie – jest to pokój z widokiem na góry. Oczywiście, jak wszystkie nasze indosypialnie, w wyposażeniu nawiązuje również do karpackich wątków. Stąd hala w nazwie, bo nie ma życia jak na połoninie. Zatem można by sobie śmiało wyobrazić jakiegoś himalskaiego górala, np. Gurunda albo Gurka, formującego oscypka albo redykołkę w swojskiej bacówce. Momo ma otwartą łazienkę z prysznicem, pryczę małżeńską, które można rozdzielić na wyrka jednoosobowe, wydzielony przedpokoik, WC z osobnym wejściem oraz lodówkę. Kto oglądał „Samsarę”, może się spodziewać u sufitu belki z przewieszonym przez nią spłachetkiem czerwonego sari. A kto nie oglądał, niech koniecznie zapyta, bo wyjaśnienie w stylu „tylko dla dorosłych” z pewnością będzie emocjonujące (filmem służymy na miejscu).