BUTIKOWY WIOCHOTEL

pobądź ze sobą
w dobranym towarzystwie

IndoChata, to ChataKlimata i „coś więcej” niż agroturystyka. Przyjmuje na swój pokład do 12-u Masalowiczów na raz. Działa w formule B&B (nocleg i śniadanie), co nie wyklucza, że zjecie tu niezgorszą etno-kolację  kuchni indyjskiej albo karpackiej (tylko w sobotę).  

W jej przestrzeni rozgościły się dwa klimaty. I tak, na zewnątrz, czyli na polu (bawimy wszak w Krakowskiem), panuje reliktowa Puszcza Karpacka sięgająca hen hen, aż po Bałkany. Stamtąd, od Tracji przypędził tu stada nomadyczny „lud drogi” – wołoscy pasterze, przodkowie rusińskich Łemków. Ich wschodni obrządek uczynił z Beskidu Niskiego ostoję Orientu. Na marginesie – może BeNio jest i niski, ale hardy i nieoswojony. Stroi ludzi wysoko, imponuje subtelną naturą i chętnie przygarnia marzycieli oraz domatorów! Dlatego jest naszym Drugim Domem.

Wewnątrz zaś, drugi klimat bałamuci bombajowym nastrojem, odpowiednim dla Gości oczekujących kameralnego wypoczynku i komfortu nieprzymusów. Dlatego zegary nie mają tu wskazówek i pytanie „która godzina”, indotłumacz zamienia na: „która niegodzina”. Toteż wolno tu, wręcz należy ćwiczyć PoPo czyli: do woli pospać, pokanapować czy pofotelować przy kominkach, popróżnować oraz pogadać… ze sobą. Baczymy więc, aby to „wolno” było nie tylko znacznikiem nieśpieszności, ale i odżywczej przerwy na nabranie dystansu do cywilizacji.

ChataKlimata jest malowana gliną, brzmi intrygującymi nutami, mruczy – bo koty dwa, migocze żywym ogniem i roztacza aromaty egzotycznych i swojskich esencji. Do tego skrywa za pazuchą niejeden sekret, np. „drzwi Wyspiańskiego”. Mieni się mozaiką orientalnych sensów: barw, węchów, dotyków, a zwłaszcza smaków wegantariańskiej AKuKuchni, wabiącej karpackimi i hinduskimi specjałami (więcej – czytaj ZielonyMielony). Znaleźć nas nie jest trudno. Wystarczy poszukać w wyobraźni, albo… za drzwiami Starej Szafy.

Namasté

PS. ChataKlimata zachęca zmysły do sprawdzenia, czy jest możliwe nie podążać hen za słońcem południa, tylko mieć to, co służy słodkiemu próżnowaniu na miejscu i to w egzotycznym klimacie. Niekiedy przychodzi do głowy myśl śmiała, że może Beskid Masala jest takim butikowym wiochotelem, a może swojskim AgroMarigoldem ze szczyptą ambicji bycia w artystycznym nieładzie?